Bardzo cieszy nas fakt, że możemy odwiedzać jubilatów których poznaliśmy kilka lat wcześniej. Znaczy to, że szczęśliwie spędzili ostatnie lata, że są z bliskimi, że doczekali kolejnych „okrągłych” urodzin. Tak jest w przypadku Franciszki Marciniak z Krzemieniewa. Z panią Franciszką rozmawialiśmy w 2009 roku, kiedy kończyła 90 lat. Już wtedy opowiadała nam o swoim życiu, o rodzinie, dzieciach, wnukach. Była uśmiechnięta, pogodna.
Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Przybyło tylko pięć lat, urodziła się jeszcze jedna prawnuczka, pani Franciszka przestała czytać książki. Poza tym jest jak kiedyś. Żyje w tym samym domu przy ulicy Wiejskiej, mieszka z córką, ma dobrą opiekę. I dalej się uśmiecha.
Przypomniałyśmy więc sobie kilka zdarzeń z jej historii. Urodziła się 24 października 1919 roku. Jako dziewczyna pracowała w pałacach w Roszkówku i w Pawłowicach. W czasie wojny wywieziono ją na roboty do Niemiec. Po ślubie przez 9 lat mieszkała we Wrocławiu. Potem wróciła do Krzemieniewa, skąd nigdy już się nie wyprowadziła. Prowadziła dom, wychowywała dzieci, pracowała na roli. Pani Franciszka mówi, że było to zwyczajne, rodzinne życie. Pracowite, ale dobre.
Państwo Marciniakowie wychowali piątkę dzieci. Syn mieszka w Łodzi, ale córki w Krzemieniewie i Pawłowicach. Pani Franciszka nigdy nie jest sama, choć wdową jest już od wielu lat. Ale rodzina jest duża, babcia doczekała się ośmiorga wnucząt i piątki prawnucząt.
Pięć lat temu pisaliśmy, że pani Franciszka jest najstarszą czytelniczką krzemieniewskiej biblioteki i że przeczytała setki książek. Niestety dziś czyta już tylko gazety. Trudno jej też chodzić, ale codziennie wstaje, spaceruje przy chodniku, jak jest pogoda przebywa w podwórzu. Lubi kawę, ciasto, cieszy się gdy przychodzą bliscy. Oczywiście wszyscy świętowali urodziny babci, bo przecież nie tak często bywa się na takich uroczystościach. Ale i tak życzyli pani Franciszce sto lat i więcej. Babcia Franciszka na jak najdłuższe życie zasługuje. A więc i my życzymy zdrowych i długich jeszcze lat z rodziną.